Żeby zdobyć nowych klientów, musimy wyjść do nich z naszą ofertą. Albo odwrotnie – żeby ludzie chcieli jadać na mieście, muszą wiedzieć, czego szukać. Te dwa stwierdzenia, pozornie przeciwstawne, sprowadzają się do jednego: musimy tworzyć przestrzenie, gdzie stykać się będą goście i restauratorzy. Czyli festiwale restauracyjne.
Kwitnąca scena restauracyjna – taką diagnozę postawili organizatorzy najbliższej edycji Restaurant Week, która odbywa się na początku kwietnia. Ale jeśli scena restauracyjna rzeczywiście kwitnie, to jest zasługa tego, że w którymś momencie udało się przerwać zaklęty krąg rachitycznej podaży i mało entuzjastycznego popytu. Dziś krąg ten z pewnością jest przerwany w kilku dużych miastach, ale rozmaite inicjatywy – nie tylko sam Restaurant Week – sięgają dalej, ku rynkom wciąż zapętlonym.
Kraków nie ma kasy
Są miasta, gdzie podaż gastronomii nadąża za popytem, a nawet go wyprzedza. W Warszawie ofertę dla siebie znajdzie każdy, bez względu na to, jak wiele chciałby wydać – dowodem na to jest kelner z nieistniejącej już restauracji, który nie chciał obrażać swoich gości zbyt niskim rachunkiem. Jeszcze lepiej jest chyba tylko w Krakowie, gdzie, jak twierdzą niektórzy, knajpy żyją tylko turystami. – Kraków nie ma kasy – wzdycha Walenty Kania, właściciel Restauracji na Kółkach przy ul. Jakuba w Królewskim Mieście Stołecznym. Zgadza się z twierdzeniem, że gastronomia w najpopularniejszym turystycznie mieście Polski (i regionu) nie byłaby tym, czym jest, gdyby nie zasilali jej przyjezdni. Są jednak miasta, gdzie nie ma ani kasy, ani gastronomii. I te jeszcze ciekawsze, gdzie pieniądz tylko czeka, żeby go wydać. Takim ośrodkiem wydaje się na przykład konurbacja śląska. I właśnie dlatego wszelkiego rodzaju wydarzenia czy festiwale kulinarne w takich miastach warto organizować, choć nie zawsze się opłaca. Już krótki spacer po Katowicach w niedzielę koło południa przekonuje, że jest w gastronomii tego miasta coś dziwnego. Nikt nie siedzi w restauracji na śniadaniu, bo restauracje są zamknięte. Co było pierwsze? Niechęć właścicieli do otwarcia lokali przed południem? Czy, jak mówi organizator katowickiego Food Festu Piotr Kołodziej, „tu jest w niedzielę tylko rolada i flaszka”?
Już 9 miast
A więc tej wiosny Restaurant Week wkroczy na Śląsk, jak i do ośmiu innych...