Paszport, pasja i… patelnia, czyli jak podróże zmieniają spojrzenie na gastronomię

Nie trzeba wielu kilometrów, żeby zmienić myślenie – czasem wystarczy jedno śniadanie w obcej wiosce, z widokiem na błotnistą drogę i dzieci biegnące z kawałkiem mango w ręku. Ale kiedy tych kilometrów zrobisz dziesiątki tysięcy, a każda podróż to nie tylko odkrywanie smaków, ale i mentalności, zaczynasz rozumieć, że prowadzenie restauracji to coś znacznie więcej niż dobra karta i ładne wnętrze.

Gastronomia to lustro kultury. W Tajlandii nauczyłam się, że street food może mieć duszę większą niż niejeden fine dining, a aromatyczna kolendra i ostre chili potrafią opowiedzieć historię miasta lepiej niż przewodnik. W Stanach Zjednoczonych przekonałam się, że różnorodność kulinarna to potęga wolności i że kuchnia fusion to nie trend ani pojęcie, ale codzienność, styl życia – tam nikt nie boi się mik