Jednym z najprostszych, najlogiczniejszych sposobów łączenia wina z jedzeniem jest kierowanie się geografią. Zazwyczaj wina powstające w danym regionie dobrze smakują z tradycyjnymi dla danego miejsce potrawami.
Nie jest żadnym odkryciem, że do grillowanej jagnięciny najbardziej smakują wina z hiszpańskich regionów Rioja czy Ribera del Duero. Do pizzy i makaronów najlepiej podać wina z Veneto czy Toskanii. Foie gras zawsze dobrze wypada z bordoskim sauternesem, a argentyńska wołowina z malbekiem. Nie do końca wiadomo, czy to zwykłe przyzwyczajenie, czy wielowiekowa tradycja, ale faktycznie tak to działa. Zamawiamy w lokalnej restauracji tradycyjne danie, do tego karafkę miejscowego wina i właściwie zawsze smakuje. Nie tylko tam na miejscu – ale i w etnicznych restauracjach we wszystkich miejscach naszego globu. Nie znaczy to naturalnie, że gdy w naszej restauracji podajemy makaron, to mamy ograniczyć się wyłącznie do win włoskich. Ktoś może lubić włoską kuchnię, ale jednocześnie preferować inne wina – choćby z Nowego Świata. Dla takich gości także powinniśmy mieć w karcie kilka pozycji. Najczęściej jednak naszym pierwszym i głównym wyborem będą wina z tego samego miejsca co przepis kulinarny. Jednym z wyjątków potwierdzających tę regułę jest Apulia. W tym położonym na samym południu Włoch regionie jada się niemal wyłącznie ryby i owoce morza. W winnicach natomiast zdecydowanie przeważają czerwone odmiany. Ekstraktywne i bardzo bogate w smaku primitivo czy negroamaro nijak nie pasuje do jeżowców czy carpaccio z ośmiornicy. To jednak jedno z niewielu znanych mi odstępstw od reguły.
I co z tą Polską?
Geograficzne połączenia mogą być również dobrą podpowiedzią, gdy szukamy winnego akompaniamentu do dań z...