Robert Sowa, najsłynniejszy polski kucharz, otwiera własną, autorską restaurację. Kulinarny świat wstrzymał oddech. Branża oczekuje nowej jakości. Czy polski Gordon Ramsey spełni olbrzymie oczekiwania związane z jego najnowszym przedsięwzięciem?
Mam wrażenie, że każdy chce teraz prowadzić jakąś restaurację…
Nie wiem, czy każdy. Na pewno wielu kucharzy i szefów kuchni, ale to chyba zupełnie naturalne. Tak jak aktor, zakładający prywatny teatr, również każdy kucharz chciałby mieć własną scenę, kreacje, repertuar i swobodę finansową.
Gdzie znajduje się dzisiaj główny nurt życia kulinarnego?
Kiedyś w restauracjach hotelowych, w których teraz właściwie nic się nie dzieje. Dzisiaj w restauracjach mniej lub bardziej autorskich. To jest trend, z którego bardzo się cieszę. We własnej restauracji można sobie pozwolić na wiele fajnych rzeczy, np. podarować gościom, którzy dobrze zamówili i dobrze się bawią butelkę ciekawego wina. Czy to jest do pomyślenia w restauracji, która funkcjonuje w sieci? Nie.
Dlaczego więc nie ma pan własnej? Ludzie nieprzychylni panu mówią, że Sowa boi się zmierzyć z własnym sukcesem, sławą i pozycją.
Bullshit!
Ale czy z tego powodu nie cierpi pana poczucie wartości?
Proszę pana, moja czwarta książka – „Życie kocha jeść” – rozeszła się już w nakładzie 25 tysięcy. egzemplarzy. Wcześniejsze również miały świetne wyniki – od 50 do 120 tysięcy. Przez 17 lat byłem szefem w Hotelu Jan III Sobieski, gdzie zarządzałem ekipą 40 kucharzy. Przez 7 lat jeździłem z piłkarską reprezentacją Polski jako jej kucharz, dostałem kulinarnego Oskara, byłem wyróżniony jako osobowość kulinarna, gotowałem w największym garnku w Polsce…
Pięć tysięcy sto litrów!
…gotowałem na plaży, na stadionach, tak naprawdę wszędzie. Występuję w telewizji, mam program radiowy. Cały czas po prostu się spełniam. Wspólnie z kolegami otworzyłem sieć lokali pod nazwą Meta. Meta jest na Foksal i na Mazowieckiej w Warszawie, jest w Toruniu, jest Łodzi, jest w Zakopanem, kolejne są przed nami. Cieszą się one olbrzymią popularnością, tłumy przychodzą, żeby z przyjemnością zjeść śledzia, tatara, strogonoffa czy białą kiełbasę i wypić kieliszek wódki czystej lub gorzkiej złocistej. Przejechałem całą Polskę wzdłuż i wszerz, wiem gdzie są smaki, które…
…wielu ludzi chciałoby poznać w pańskiej autorskiej restauracji…
… więc wiem, gdzie są smaki, które – mam nadzieję – pojawią się w mojej restauracji. Jak rydze, to z nowosądeckiego. Ryby – Mazury. Świeża flądra tylko z Dźwirzyna!
A jednak! Gratulacje! Ale czy to nie szaleństwo sprowadzać te wszystkie rzeczy z tak daleka i pewnie drogo? Czy to się będzie opłacać?
Nie jestem w takim momencie życia, że jak coś kupiłem za złotówkę, to muszę to sprzedać za pięć. Otwieram dużą autorską restaurację – autorskie są zazwyczaj niewielkie, więc sądzę, że i w tym jestem pionierem – i zależy mi na tym, żeby goście byli zadowoleni. Mogę sobie pozwolić na pewną fantazję – ryby z Mazur czy rydze z nowosądeckiego – bo pewnych wydatków już nie muszę ponosić. Ze względu na moją pozycję i nazwisko nie trzeba wydawać dużych sum na promocję czy marketing. Chcę, żeby moi goście wiedzieli, iż zrobię wiele – oczywiście w granicach rozsądku – dla ich kulinarnej satysfakcji. Marzę, żeby przychodzili do mnie dwa razy w tygodniu lub kilka razy w miesiącu nie tylko na biznes lunche, ale też po to, by spędzić tu przyjemnie czas lub uczcić specjalną okazję, wiedząc iż razem możemy ułożyć jakieś wyjątkowe menu. Chcę się bawić tym przeds [...]

Mam wrażenie, że każdy chce teraz prowadzić jakąś restaurację…
Nie wiem, czy każdy. Na pewno wielu kucharzy i szefów kuchni, ale to chyba zupełnie naturalne. Tak jak aktor, zakładający prywatny teatr, również każdy kucharz chciałby mieć własną scenę, kreacje, repertuar i swobodę finansową.
Gdzie znajduje się dzisiaj główny nurt życia kulinarnego?
Kiedyś w restauracjach hotelowych, w których teraz właściwie nic się nie dzieje. Dzisiaj w restauracjach mniej lub bardziej autorskich. To jest trend, z którego bardzo się cieszę. We własnej restauracji można sobie pozwolić na wiele fajnych rzeczy, np. podarować gościom, którzy dobrze zamówili i dobrze się bawią butelkę ciekawego wina. Czy to jest do pomyślenia w restauracji, która funkcjonuje w sieci? Nie.
Dlaczego więc nie ma pan własnej? Ludzie nieprzychylni panu mówią, że Sowa boi się zmierzyć z własnym sukcesem, sławą i pozycją.
Bullshit!
Ale czy z tego powodu nie cierpi pana poczucie wartości?
Proszę pana, moja czwarta książka – „Życie kocha jeść” – rozeszła się już w nakładzie 25 tysięcy. egzemplarzy. Wcześniejsze również miały świetne wyniki – od 50 do 120 tysięcy. Przez 17 lat byłem szefem w Hotelu Jan III Sobieski, gdzie zarządzałem ekipą 40 kucharzy. Przez 7 lat jeździłem z piłkarską reprezentacją Polski jako jej kucharz, dostałem kulinarnego Oskara, byłem wyróżniony jako osobowość kulinarna, gotowałem w największym garnku w Polsce…
Pięć tysięcy sto litrów!
…gotowałem na plaży, na stadionach, tak naprawdę wszędzie. Występuję w telewizji, mam program radiowy. Cały czas po prostu się spełniam. Wspólnie z kolegami otworzyłem sieć lokali pod nazwą Meta. Meta jest na Foksal i na Mazowieckiej w Warszawie, jest w Toruniu, jest Łodzi, jest w Zakopanem, kolejne są przed nami. Cieszą się one olbrzymią popularnością, tłumy przychodzą, żeby z przyjemnością zjeść śledzia, tatara, strogonoffa czy białą kiełbasę i wypić kieliszek wódki czystej lub gorzkiej złocistej. Przejechałem całą Polskę wzdłuż i wszerz, wiem gdzie są smaki, które…
…wielu ludzi chciałoby poznać w pańskiej autorskiej restauracji…
… więc wiem, gdzie są smaki, które – mam nadzieję – pojawią się w mojej restauracji. Jak rydze, to z nowosądeckiego. Ryby – Mazury. Świeża flądra tylko z Dźwirzyna!
A jednak! Gratulacje! Ale czy to nie szaleństwo sprowadzać te wszystkie rzeczy z tak daleka i pewnie drogo? Czy to się będzie opłacać?
Nie jestem w takim momencie życia, że jak coś kupiłem za złotówkę, to muszę to sprzedać za pięć. Otwieram dużą autorską restaurację – autorskie są zazwyczaj niewielkie, więc sądzę, że i w tym jestem pionierem – i zależy mi na tym, żeby goście byli zadowoleni. Mogę sobie pozwolić na pewną fantazję – ryby z Mazur czy rydze z nowosądeckiego – bo pewnych wydatków już nie muszę ponosić. Ze względu na moją pozycję i nazwisko nie trzeba wydawać dużych sum na promocję czy marketing. Chcę, żeby moi goście wiedzieli, iż zrobię wiele – oczywiście w granicach rozsądku – dla ich kulinarnej satysfakcji. Marzę, żeby przychodzili do mnie dwa razy w tygodniu lub kilka razy w miesiącu nie tylko na biznes lunche, ale też po to, by spędzić tu przyjemnie czas lub uczcić specjalną okazję, wiedząc iż razem możemy ułożyć jakieś wyjątkowe menu. Chcę się bawić tym przeds [...]
Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.
Strefa prenumeratora
Wszyscy prenumeratorzy miesięcznika w ramach prenumeraty otrzymują login i hasło umożliwiające korzystanie z pełnych zasobów portalu (w tym archiwum).
Prenumerata RYNKU TURYSTYCZNEGO to:
Prenumerata RYNKU TURYSTYCZNEGO to:
- Pewność, że otrzymasz wszystkie wydania miesięcznika prosto na biurko
- Dostęp do pełnych zasobów portalu www.rynek-turystyczny.pl (w tym archiwum dostępne wyłącznie dla prenumeratorów)
- Rabat uzależniony od długości trwania prenumeraty
- Wszystkie dodatkowe raporty tylko dla prenumeratorów
Prenumeratę możesz zamówić:
- Telefonicznie w naszym Biurze Obsługi Klienta pod nr 22 333 88 20
- Korzystając z formularza zamówienia prenumeraty zamieszczonego na stronie www.sklep.pws-promedia.pl
Jeśli jesteś prenumeratorem a nie znasz swoich danych dostępu do artykułów Restauracji napisz skontaktuj się z nami, bok@pws-promedia.pl
Dodaj komentarz