Polski gin wraca na tron

Na pierwszy rzut oka prostota przygotowania tego destylatu skłania coraz większą grupę zwolenników ginu do zmiany swojej roli w inwestora w tej gałęzi rynku alkoholowego. Czy jest to łatwy biznes i czy wraz z pierwszymi kroplami wypadającymi z aparatu destylacyjnego zaczną wpadać pierwsze poważne pieniądze do kieszeni przedsiębiorców z pasją? A może to pomysł na utopienie dużych pieniędzy w gotujących się alembikach? 

To jest reinkarnacja

Jak pewnie państwo zauważyli, polski rynek coraz częściej doznaje zaszczytu raczenia się polskimi wytworami lokalnego rzemiosła alkoholowego. Kilkoro ginowych wizjonerów pomimo wszelkich przeciwności postanowiło zrealizować swoje marzenia, stanowczo angażując się w proces reinkarnacji polskich destylatów z jałowca. Słowo „reinkarnacja” nie jest tu przypadkowe, gdyż do tej pory branża ta kojarzyła się z produktem zgoła odmiennym. Nie wymieniając nazwy marki, chciałbym zaznaczyć, że forma wszystkim dobrze znanego ginu w zielonej butelce nie tyle z premedytacją upośledziła nasze postrzeganie jałowca w alkoholu, ile według mojej barmańskiej opinii kompletnie nie próbowała wstrzelić się w kubki smakowe polskich konsument