W czasie pandemii stało się jasne, że sam posiłek można zjeść w domu. Z tego powodu klienci dziś bardziej doceniają doświadczenie kulinarne niż samo jedzenie. Branża restauracyjna musiała się zmienić.
Od rozpowszechnienia posiłków na świeżym powietrzu po wygodę odbioru przy krawężniku – restauracje i lokale gastronomiczne są już inne niż kiedyś. Już na wejściu można zadbać o to, by klient zaniemówił z wrażenia. To buduje atmosferę i holistyczne doświadczenie, którego nie można mieć w domu.
Wrażenie na wejściu
Świetnie ten mechanizm wykorzystali projektanci Olivia Garden w Gdyni. W restauracji rośnie 3 tys. gatunków egzotycznych kwiatów, a menu i drinki nawiązują do klimatu dżungli. Wstęp jest płatny, bo nie chodzi o to, by napić się tropikalnego soku, ale o całkowitą odskocznię od stojących dookoła biurowców. Ukryte w centrum miasta ogrody, dżungle i lasy-restauracje to mocny trend, który wykiełkował w okołopandemicznych czasach.
Ciekawostką w Olivia Garden jest dołączone do przestrzeni jadalnej miejsce, gdzie można usiąść z laptopem i popracować. Ilu z nas dałoby wszystko za taki kącik w ciągu dnia? Warto pamiętać, że coraz więcej osób wyjście do restauracji traktuje jako przyjemne z pożytecznym: okazję do zjedzenia, ale i odebrania kilku telefonów czy napisania artykułu. To też może być odzwierciedlone w wystroju. Hamaki czy huśtawki w restauracji wydają się nie do pomyślenia.
Warto jednak otworzyć się na nowe, szczególnie że coraz więcej klientów marzy o komforcie również w czasie jedzenia. Można też łączyć koncepty, co przy okazji daje możliwość zarobku nawet wówczas, gdy część restauracyjna z jakiegoś powodu musi być zamknięta. Pierwszą jaskółką takich miejsc były księgarnio-kawiarnie, otwierane intensywnie na początku XXI wieku. Dziś nie dziwi miejsce, w którym można zjeść i rzucić siekierą do celu (Rojber w Poznaniu) czy iść na pizzę i wirtualną rzeczywistość (Ale Zebra w Olsztynie). Warto tylko dobrze przemyśleć to na etapie projektu, by przestrzenie były...