Tajemniczy klient w restauracji

Właściciel restauracji obecny w niej przez przez cały czas (przed otwarciem, w trakcie i po zamknięciu – nie tylko wtedy, kiedy są goście!) to raczej mrzonka niż rzeczywistość. Tym bardziej jeśli prowadzi więcej niż jeden lokal. Owszem, ma załogę, kierownika sali, menedżera, którzy – odpowiednio przeszkoleni – powinni dbać o wysoki standard w lokalu bez względu na to, czy właściciel jest, czy go nie ma. No właśnie – padło słowo „powinni”, ale czy zawsze tak jest?

Zbliżam się do restauracji, którą muszę skontrolować, i już widzę: ogródek nieprzygotowany do przyjęcia gości, a właśnie zaczyna się pora obiadowa i turyści z minuty na minutę pojawiają się w oczekiwaniu na obsługę. Tej nie widać, przez co wszyscy sporo czasu czekają na samą kartę, a następnie na zamówienie nawet napojów, by móc spokojnie oczekiwać na jedzenie. Kelnerka przyjmuje zamówienie, ale na każdą prośbę ze strony gości odpowiada: „niestety, nie da się”. Nie da się zamienić frytek na ryż, podać wody nieschłodzonej czy zmienić kolejności podawania dań na sposób odpowiadający gościom, a nie pracy kuchni. Na pytanie: „co pani poleca?” odpowiada radośnie: „nie no, ja tu nie jadam, to nie wiem!”. Ciekawe, czy słusznie – zastanawiają się rozmówcy.

Brakuje napojów, ale kelnerka znów zniknęła gdzieś w czelu