3 października w Pałacu Mała Wieś w Małej Wsi koło Grójca odbyła się druga edycja BerryFest, ogólnopolskiego zlotu producentów owoców jagodowych i ludzi, którzy robią z tych owoców przetwory, głównie wina i nalewki. Czy niedługo wezmą one szturmem sklepy i restauracje? Wnioski po tym wydarzeniu są bardzo optymistyczne.
Czym są owoce jagodowe (a ściślej – owoce miękkie), wszyscy wiedzą, ale dla porządku przypomnijmy: to – nienaukowo rzecz ujmując – te małe, mocno kolorowe, delikatne i miękkie: porzeczki, truskawki, agrest, maliny, aronia. Polska w ich produkcji jest potęgą (aronia – czołowe miejsce na świecie, zaraz po Rosji, truskawka – ósme miejsce, zaraz po Japonii). Tyle że wciąż sprzedajemy głównie surowiec, a nie przetwory. To trochę tak, jakby Szwajcarzy handlowali bryłkami metali, zamiast wyrabiać z nich wyrafinowane technicznie zegarki. BerryFest jest inicjatywą, która próbuje temu zaradzić: ludzie z branży spotykają się, dyskutują, słuchają wykładów o tworzeniu i promocji marek, eksporcie, światowych trendach kulinarnych i innych rzeczach, które mogą im pomóc w rozwoju. Na gadaniu się jednak nie kończy.
Na aperitif? Agrest!
Festiwalowi towarzyszy konkurs alkoholi z owoców jagodowych. Miałem zaszczyt i przyjemność być członkiem jury. Oprócz mnie zasiedli w nim eksperci kulinarni Mikołaj Rey i Zbigniew Kmieć oraz sommelierka Katarzyna Puk. Oceniliśmy blisko pół setki produktów. Ich poziom był wyrównany i bardzo wysoki. Należy to docenić, tym bardziej że gros producentów to inicjatywy nowe, powstałe co najwyżej kilka lat temu – świeżaki od razu grają w klasie mistrzowskiej....
Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.
