Na warszawskiej mapie restauracji pojawiło się nowe miejsce pod egidą Jurka Sobieniaka, restauratora, szefa kuchni, osobowości telewizyjnej, autora książek kucharskich, Deska i Kreska przy ul. Grzybowskiej.
Co robi szef kuchni podczas pandemii? Myśli o nowym projekcie?
Raczej restaurator. Oczywiście wciąż gotuję, są warsztaty i programy w tv i wiele różnych projektów, ale na co dzień jest to fizycznie niemożliwe. Dlatego nie jestem szefem kuchni, ale raczej restauratorem. A wracając do pytania, tak, zdecydowanie były marzenia i plany. Ale też martwienie się. Czas lockdownu to był dla naszej branży wyjątkowo trudny okres. Wiele miejsc zniknęło. Wielu pracowników się przebranżowiło i mimo że teraz restauracje są otwarte, to jednak wciąż istnieje wiele kwestii do rozwiązania, jak choćby problem pracowników, kwestia podwyżek cen, niepokój, czy wrócą klienci itp. Ale nie można się poddawać. Ja pracuję w gastronomii od 16. tego roku życia i co miałbym robić? To jest mój świat, na dobre i na złe. Otwarcie nowej restauracji zawsze wiąże się z ryzykiem, a podczas pandemii nawet większym. Ale wychodzę z założenia, że w życiu trzeba podejmować ryzyko. Bez ryzyka, a może raczej bez wychodzenia ze swojej strefy komfortu, nie ma tak naprawdę sukcesu.
To ile dziś jest restauracji w pana stajni?
Są trzy. Najstarsza, najmniejsza i też taka, do której mam duży sentyment, to Sypka Mąka na Ursynowie. Drugi projekt to Sypka Mąka i Masło na Żoliborzu, a teraz nowość, czyli Deska i Kreska.
I bardzo się od siebie różnią?
Oczywiście każda z nich ma swój rys, bo każda jest pod batutą innego szefa kuchni i jego ekipy. Ale nasz pomysł jest spójny i dbam o to, aby był realizowany we wszystkich trzech. Ma to być miejsce, gdzie gość czuje się ugoszczony, z jedzeniem casual i komfortowym, ale ciekawie zinterpretowanym, podanym i z historią do opowiedzenia na talerzu.
Co może...