Pasjonat podróży i dobrej kuchni, biznesmen, restaurator, właściciel kilkunastu restauracji.
Artur Jarczyński opowiada, jak wygląda transformacja gastronomii wymuszona przez pandemię.
Spotykamy się w warszawskim Der Elefant. To pierwsza i jedyna restauracja w Polsce, która prosi gości o okazanie potwierdzenia szczepienia lub testu na koronawirusa. Jak goście na to reagują?
Nasi goście bardzo dobrze przyjęli tę decyzję. Nie było z ich strony żadnego narzekania. Wręcz przeciwnie, czują się dzięki temu bezpiecznie i komfortowo.
Gość restauracji po ostatnich miesiącach jest inny? Bardziej zwraca uwagę np. na bezpieczeństwo?
Odnoszę wrażenie, że wszyscy byliśmy naprawdę spragnieni doświadczenia i emocji, jakie daje wyjście do restauracji. Od momentu ich ponownego otwarcia widać, jak chętnie goście do nas wracają i jak wyrażają z tego powodu radość. Co do zmian, to zdecydowanie mamy mniej gości z zagranicy. Polscy goście, zwłaszcza po pandemii, są bardziej oszczędni w wydatkach.
Minionego lata dało się już słyszeć język angielski na ulicach Warszawy czy Krakowa.
Tak, ale to wciąż kropla w morzu. Od miesięcy nie są organizowane większe targi, konferencje itp., a takie wydarzenia niesamowicie napędzają rynek gastronomiczny.
Wracając do okazywania w restauracji słynnego kodu QR z certyfikatem szczepień, dlaczego to w Polsce jest tak mało popularne, czy nie jest narzucone odgórnie tak, jak to się dzieje w innych krajach?
Aby coś zaakceptować, najpierw trzeba to zrozumieć. Przez wiele lat byłem typowym kierowcą, który nie zapinał pasów i było mi z tym wygodnie. Dopiero przykład moich dzieci, w ogóle niedyskutujących z tym nakazem, uświadomił mi, że pasy nie są skierowane we mnie i niczego mi nie ograniczają, a wręcz przeciwnie, są dla mojego dobra. Tak samo jest w przypadku maseczek, szczepień, testów. Dopóki tego sobie nie uświadomimy, wielu z nas będzie odbierało to jako coś „przeciwko mnie”. Pamiętajmy, że nie żyjemy tylko sami ze sobą czy swoją rodziną, ale w społeczeństwie, i jeśli jakiś kierunek jest dobry dla wszystkich, wybierzmy go wspólnie i idźmy w nim.
W branży gastronomicznej słychać głosy niezadowolenia i frustracji. Właściciele restauracji skarżą się na formy pomocy, inflację, a przede wszystkim długi lockdown.
Dziś jesteśmy zupełnie w innym punkcie, niż to było chociażby rok temu. Te kilkanaście miesięcy wstecz byliśmy bezbronni wobec wirusa. Nie było szczepionki czy leku na COVID-19. Media bombardowały nas liczbami i zdjęciami zmarłych osób. A służba zdrowia była niezwykle obciążona. To co rząd mógł innego zrobić? Lockdown był jedyną formą jakiejkolwiek ochrony i prewencji. Owszem, to były długie miesiące, ale w porównaniu z innymi...