Wine Bar Literacka Wyspecjalizowana winiarnia ze świetną lokalizacją i niewielkim menu ułożonym pod potrzeby wymagających klientów.
Zielony Smok to jadalnia, coś pośredniego między barem mlecznym a pubem. Uchodzi za kultowe miejsce spotkań. Wine Bar Literacka to już zupełnie co innego. Wyspecjalizowana winiarnia ze świetną lokalizacją i niewielkim menu ułożonym pod potrzeby wymagających klientów. Co łączy te miejsca? Paweł Dobrowolski, który jest właścicielem obu zlokalizowanych w Gdańsku przybytków.
Rzym i Krym. Z jednej strony jadłodajnia w piwnicy, do której trudno jest trafić. Z drugiej strony bardzo wyspecjalizowana i przyciągająca klientów z grubym portfelem winiarnia. Czemu prowadzi pan tak różne biznesy?
Paweł Dobrowolski: Nadarzyła się okazja na wynajęcie ciekawego, klimatycznego lokalu i tak powstał w 2012 roku Wine Bar Literacka. Zielonego Smoka prowadzę od dziesięciu lat. Była to część lokalu, który od końca lat osiemdziesiątych prowadził mój dziadek.
Który z tych dwóch biznesów bardziej się opłaca?
W tej chwili Literacka, ale przez dwa lata musiałem dokładać do tej inwestycji. Głównym klientem są turyści z krajów skandynawskich, którzy dysponują zasobniejszym portfelem. Z drugiej strony Zielony Smok jest stabilniejszym biznesem i nie przynosi start nawet zimą, gdy nikomu nie chce wyjść się z domu. Na jadalnię zawsze mogę liczyć.
Literacka to właściwie winiarnia, a nie restauracja.
Ten lokal znany jest w Gdańsku, bo funkcjonował tu Klub Pisarza. Teraz dzielimy przestrzeń, czyli podnajmuję lokal od Związku Literatów Polskich. Jak zobaczyłem wnętrze, od razu wpadłem na pomysł winiarni. Takiego miejsca nie było jeszcze wtedy w Gdańsku. Na początku miała mieć charakter tapas baru. Jednak szybko zorientowałem się, że przyjeżdżający turyści mają inne wymagania. Potrzebowaliśmy ciekawego, ale niedużego menu. A zatem serwujemy kilka przystawek i dań głównych, które oparte są na różnych rodzajach mięsa, aby komponowały się z winem. Do tych pozycji możemy dobrać jedno z osiemdziesięciu win, z których czterdzieści sprzedajmy na kieliszki.
Co robicie, aby wina się nie psuły?
Wprowadziliśmy system Winefit, który w miejsce wylanego wina wpuszcza argon do butelki. Gaz ten nie wchodzi w reakcję z winem, więc może ono dłużej zachować właściwości świeżo otwartej butelki. Do droższych win stosujemy system Coravin, polegający na tym, że nie wyciągamy korka, a wbijamy w niego igłę z dwoma kanalikami. Jednym pompowany jest gaz, a z drugiego podczas serwowania leci alkohol. Ten pierwszy system pozwala nam przechować wino do dwóch tygodni, ten drugi pozostawia je w dobrej kondycji przez kilka miesięcy. To idealne rozwiązanie z kilku powodów. Po pierwsze, nie ma strat w winie, a wybredni klienci nie mogą narzekać na wybór. Przy dużym stoliku do każdego dania głównego, przystawki, a nawet deseru możemy zaserwować odpowiednie...