– Restauracja z Przyszłością była pierwszym wyróżnieniem, od którego się zaczęło – chwali siebie (i trochę nas, bo mieliśmy nosa) Agnieszka Leszek-Kania, współwłaścicielka Wodnej Wieży w Pszczynie. Dwa lata temu jej restauracja zwyciężyła w konkursie Restauracja z Przyszłością 2013, a dziś nasz dyplom wisi na jednej ścianie z tymi od Gault et Millau czy Poland 100 Best Restaurants.
W ostatnim numerze „Restauracji” pisaliśmy o tym, jak trudnym rynkiem gastronomicznym jest konurbacja śląska. Raptem kilka restauracji, które skutecznie wpisują się w nurt fine dining, jest tylko jednym z dowodów tych trudności. Pisaliśmy też, że niby to konurbacja, czyli takie wielkie miasto o wielu centrach, ale jednak w Katowicach – największym z tych centrów – jest kiepsko, a w pozostałych to już zupełnie źle.
Kolacje dla biznesu
Tymczasem ma to też swoją drugą stronę. I na tej drugiej stronie jest Wodna Wieża w Pszczynie, miejsce zaczarowane na wiele sposobów. No bo po pierwsze – w trzydziestotysięcznej Pszczynie. Oczywiście nie mamy nic do małych miast, wręcz przeciwnie, lubimy je – a takie uporządkowane i ładne, ze śliczną starą częścią i kompleksem pałacowo-parkowym nad uregulowaną rzeczką, lubimy wyjątkowo. Ale wykwintna restauracja ze średnią ceną za danie główne w okolicach 65 złotych (a zatem rachunek za dwie osoby z winem wyniesie co najmniej te 250 złotych), w mieście tej wielkości, i to – co najciekawsze – w restauracji niehotelowej, to jednak odważny pomysł. Ale, jak się okazuje, z tytułową przyszłością, bo restauracja działa już pięć lat i nic nie zapowiada zmiany tego stanu rzeczy. A to głównie dzięki śląskiemu i małopolskiemu biznesowi, bo do Pszczyny równie łatwo trafić z Katowic, co i z Krakowa, dzięki uprzejmości autostrady A4. Wystarczy że jeden z biesiadników ofiarnie zrzeknie się korzystania z uroków tutejszego humidora do przechowywania butelek z winem, fantastycznie wpisanego w cały...