Idąc ulicą Grodzką w Krakowie w towarzystwie tego restauratora, czułyśmy się, jakbyśmy szły z cenionym gospodarzem, który dogląda swoich włości. Po prawej – jego jedna restauracja, po lewej – kolejna. Pan biegnący z beczką krzyknął „Dzień dobry!”, minęliśmy wyglądających z lokali kelnerów i kucharzy, którzy nas pozdrawiali. Kiedy natomiast weszliśmy do pierwszego lokalu, szacunek bijący od pracowników witał nas w drzwiach, co nie przeszkadzało naszemu rozmówcy czujnie i bez oporów zwrócić uwagę pracownikom na delikatne skazy na krześle lub niedoskonałości w serwisie. Tak rozpoczęło się nasze wyjątkowe przedpołudnie z Radosławem Froncem. Zakończyło się natomiast równie wyjątkowo w jednej z jego kilkunastu krakowskich restauracji, w Szarej Gęsi, gdzie degustowałyśmy dania szefa kuchni Michała Stężalskiego, popijając je szampanem.
Co cię skłoniło do otworzenia pierwszej restauracji?
Pasja, marzenie, pieniądze? Po latach przychodzi do nas taka mądrość post factum, która polega na tym, że szalenie łatwo człowiekowi wartościować swoje dotychczasowe wybory. Budować spójną i logiczną historię swoich decyzji – a to nic bardziej mylnego. Ma to zalety: wytłumaczy wszystkie nasze najlepsze i najgorsze decyzje, w psychologii nazywa się to „pewnością wstecz”. Gdybym miał jednak dzisiaj powiedzieć, co skłoniło mnie do otworzenia mojej pierwszej restauracji, to byłaby to niewątpliwie kliniczna ciekawość tego, co mogłoby być, a czego jeszcze nie ma. Dzisiaj jest inaczej.
Nie pamiętasz? To jaka była ta twoja pierwsza restauracja?
To była kawiarnia, którą założyłem z kolegą ze studiów. Dzisiaj z łatwością mógłbym powiedzieć, że to była wypadkowa pasji, zainteresowań i potrzeby sukcesu, również komercyjnego. Tylko w której części tej wypowiedzi jest najwięcej prawdy? Bardzo trudno powiedzieć. Nigdy nie myślałem, że będę w ogóle zajmował się tym, czym się obecnie zajmuję. Długo byłem przekonany, że będę psychoterapeutą. Więcej! Byłem tego pewien.
Psychoterapeutą?
Miałem etap w swoim życiu, w którym byłem zainteresowany istotnie psychologią zorientowaną na proces. Koniec końców ukończyłem studia na Wydziale Psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim i nigdy mi nie przyszło do głowy, że będę zajmował się czymś innym niż psychoterapią. Stało się jednak inaczej. W tej chwili całe to przedsiębiorstwo, które prowadzę, całe to wydarzenie, z tymi w przeważającej większości niezwykle ambitnymi i ciekawymi życia ludźmi, najczęściej bardzo młodymi, to jest w zasadzie nieustający proces.
Jakie może być źródło twojego sukcesu?
Ja jestem zwolennikiem tezy, że sukces to wynik rozmaitych szczęśliwych koincydencji i szczególnej troski o nie. Każdy z nas nosi w sobie jakieś marzenia. Czasami ludzie je szczęśliwie...