Sposób na sprytny marketing
 






Sposób na sprytny marketing

2015-02-18

Chwyty, sposoby i plotki, czyli pomysły restauratorów na złapanie klienta.

pws-rs-01-2015-39

Późne weekendowe popołudnie, jedna z bardziej znanych warszawskich ulic, czuć już dość intensywny zimowy chłód, z minuty na minutę spacerowiczów ubywa, a przy jednym z budynków stoi dość długa kolejka do wejścia. Okazuje się, że to nie teatr ani też grupa gapiów towarzysząca kolejnemu ulicznemu wypadkowi. To jedna z restauracji, która – choć otwarta całkiem niedawno – przypadła do gustu mieszkańcom Warszawy. To chwyt marketingowy – słyszę – ustawili recepcję tak blisko drzwi, że ustawia się ogonek na zewnątrz lokalu – mówi mi znajomy. Słyszał nawet plotki, że płacą ludziom stójkowe. Czy tak jest naprawdę? Czy restaurator może stosować chwyty marketingowe, które zwiększą zainteresowanie jego lokalem? Czy wszystkie faktycznie się opłacają i zwiększają zainteresowanie gości? Według Restaurant Business Magazine* istnieje szereg chwytów, które można wprowadzić do biznesu restauracyjnego, by zwiększyć zainteresowanie gości, niemniej jednak część z nich na tle tych kilku naprawdę interesujących okazuje się zbyt znanymi i obojętnymi już w dzisiejszych czasach dla gości. Co więcej – są takie, które są tak tajemnicze, że w praktyce okazują się po prostu nieskuteczne.

1. Kupowanie „lajków” na Facebooku

Dla tych, którzy jeszcze o tym nie wiedzieli, wyjaśnię – polubienia profilu wielu restauracji na Facebooku nie są wyłącznie wypracowaną formą wdzięczności zadowolonych klientów. Po pierwsze – spora część kliknięć Lubię to jest sposobem danego użytkownika na stanie się modnym. Sama mam koleżankę, która w ciągu tygodnia potrafi polubić kilkanaście lokali, choć obecnie, ze względu na zmianę pracy, nie może sobie pozwolić na ich odwiedzenie. Zyskuje za to status osoby na czasie, choć w praktyce nie przynosi restauracji ani złotówki. To jednak mało szkodliwy proceder w porównaniu do tego, o czym mowa, czyli kupowania „lajków”. Wystarczy wejść na portale sprzedażowe. Dwa tysiące, czy nawet pięć tysięcy polubień nie jest drogie, a więc łatwo skusić się na taką formę promocji. W praktyce jednak jest to absolutnie bezsensowne działanie – można je porównać do kupowania przyjaciół – może i się da, tylko czy to tak naprawdę są przyjaciele? Czy konta „lajkujące” profil danej restauracji zjedzą w niej obiad? Czy osoba, która mieszka na co dzień w Gdańsku, dorabiająca „lajkowaniem” w sieci, odwiedzi restaurację w Rzeszowie? Nie – chyba najprostsze uzasadnienie jest takie, że 11 tysięcy polubień restauracji, która może pomieścić 25-30 osób, jest sztucznym działaniem, widocznym oszustwem i co więcej – działa na potencjalnych gości często zupełnie na odwrót. W końcu kto z nas chciałby być jednym z 11 tysięcy ludzi lubiących jedno małe miejsce w Warszawie? Nawet nie wypada trafiać do takiego tłumu. Dużo lepiej jest, jeśli wykupimy promowanie oferty na portalu, czy – w ramach promocji profilu – zaoferujemy coś dla osób, które go polubią, a następnie zadbamy o nie oferując specjalne ceny, ciekawe dania, promocje.

2. Publikacja cudzych zdjęć na stronach internetowych i...

Polecamy


 




Strefa prenumeratora
ARCHIWUM ONLINE RESTAURACJI:

Login:
Hasło:
Zapomniałem hasło

E-tygodnik
Bądź na bieżąco
Jeżeli chcesz otrzymywać w każdy poniedziałek przegląd najważniejszych informacji branżowych, zapisz się do listy subskrybentów.



Jeżeli chcesz wypisać się z listy odbiorców newslettera, wpisz adres e-mailowy i kliknij "rezygnuję".
Twój e-mail