Relacje między restauratorami a mieszkańcami budynków mieszkalnych – zorganizowanych lub nie – niejedną mają postać. Mogą być przyjazną formą symbiozy o obopólnych korzyściach, ale mogą zmieniać się w wojnę na wyniszczenie.
Niektórym to dobrze. Taki na przykład koktajl bar Zamieszanie i multitap Cuda na Kiju znajdują się w zabudowanych filarach dawnego Domu Partii przy rondzie De Gaulle’a w Warszawie. Po dwudziestej nie ma w biurach żywej duszy, a jeśli nawet jest, to nie po to, żeby spać, można więc pić i hałasować do woli. Jednak wielu restauratorów boryka się z problemami sąsiedzkimi. Wiadomo, sąsiedzi zawsze chcą ciszej, spokojniej, najlepiej bez alkoholu. A wspólnoty mieszkaniowe każdą koncesję na podawanie alkoholu kojarzą z nietrzeźwymi panami siusiającymi na ulicy. Jak sobie radzić z sąsiadami?
Symbioza
Nie zawsze jest oczywiście źle, zwłaszcza jeśli prowadzimy kawiarnię. Trudno wymarzyć lepszą lokalizację niż ma krakowska Żarówka Cafe. Niewielki lokal w podwórku przy samej Floriańskiej, podwórko typu studnia, z drewnianymi zewnętrznyim schodami i łazienką z dostępem bezpośrednio z podwórka. Ale to jednak krakowska kamieniczka, ciasna, z lokatorami siedzącymi niemal dosłownie na głowie, a do tego studnia. Każdy dźwięk odbija się od ścian i do drugiego piętra dolatuje zwielokrotniony.
Tymczasem w Żarówce na ścianach plakaty – reklamują koncerty i wernisaże, które w Żarówce odbywają się regularnie. Co na to sąsiedzi, jest pierwszym, naturalnym pytaniem. – U nas jest o tyle dobrze, że jesteśmy kawiarnią. Serwujemy alkohol, ale zamykamy się o dwudziestej trzeciej-dwudziestej czwartej i nie jest to bardzo uciążliwe. A żeby móc organizować koncerty, kiedy hałasy są do rana, zaadaptowaliśmy piwnicę. Nie można powiedzieć, że nic nie słychać, ale hałasy są bardzo przytłumione – wyjaśnia właściciel Żarówki, Joanna Wąsik-Dousa. Piwnica sprawdza się, zwłaszcza kiedy koncert należy do tych głośniejszych – rock albo techno. Bardziej kameralne koncerty organizowane są wprost na podwórku. – Dobieramy repertuar tak, by nasi sąsiedzi mogli słuchać razem z nami łatwiejszej w odbiorze muzyki, i faktycznie tak robią. Otwierają okna i słuchają – tłumaczy właścicielka. Joanna Dousa sama mieszka w tej kamienicy, razem z mężem wychowują tam dziecko, więc sama rozumie, jak potrzebny jest nocny spokój. A zresztą kamienica jest prywatna i należy do rodziny. Żeby uruchomić kawiarnię, wystarczyła zgoda właściciela przy załatwianiu koncesji na alkohol. Mieszkańców kamienicy formalnie nie trzeba było o zgodę pytać, jednak konsultacje były prowadzone. – Nasi sąsiedzi doskonale pamiętali...