Kawa z koniaczkiem (w osobnych naczyniach), kawa po irlandzku, wreszcie espresso martini – te podstawowe zestawienia małej czarnej z mocnym alkoholem na długo były jedynymi dostępnymi dla gości barów. Jednak dziś się to zmienia. Jest coraz więcej sposobów parzenia kawy i coraz więcej kombinacji, w jakich można ją spotkać w wersji „z prądem”.
Polacy przekonali się do picia kawy poza domem – jej sprzedaż wciąż rośnie, a najbardziej rośnie właśnie w lokalach, do których coraz częściej wychodzimy i coraz więcej w nich próbujemy. Na przykład tzw. alternatywnych sposobów parzenia kawy, czyli kaw, które nie były przygotowane w tradycyjnym ekspresie. Dripy, chemexy, syfony do kawy i inne urządzenia dają wiele różnych wariantów gotowego naparu i pokazują, jak złożonym napojem jest kawa.
Koktajlowe zamieszanie
Przez ostatnie miesiące w Polsce powstało sporo koktajlbarów, i to takich z prawdziwego zdarzenia. Lokali serwujących klasyczne koktajle, swoją historią sięgające nawet XIX wieku oraz autorskie kompozycje barmanów, których ambicje wykraczają poza mieszanie wódki z sokiem pomarańczowym i łączenie whisky z energetykiem. Wydawać by się mogło, że w Polsce nie znajdzie się zbyt wiele osób chcących wydać 20-30 złotych na koktajl albo w ogóle wiedzących, że coś takiego jak koktajl istnieje. A jednak! Powstałe lokale nieźle sobie radzą, w weekendowe wieczory zapełniając się po brzegi zadowolonymi gośćmi z koktajlówkami w dłoniach. I to wszystko pomimo, że część z tych lokali ma bardzo ograniczony profil i ma w ofercie tylko napoje z większym „woltażem”. Nie decydują się one na serwowanie np. piwa ani na prowadzenie kuchni, a jedynie na tworzenie kompozycji alkoholowych. A więc mamy w Polsce kulturę koktajlową! Mamy barmanów, którzy umiejętnościami już dawno dogonili Europę i resztę świata, co zobaczyć można chociażby po...