Nie chodzi o to, by więcej sprzedawać, ale by więcej zarabiać – z takiego założenia powinien wyjść restaurator i zamiast próbować obsłużyć więcej klientów, dążyć do maksymalizacji zysku osiąganego na każdej wizycie w lokalu. Z pomocą mogą przyjść raporty generowane przez informatyczny program sprzedażowy.
Przybywa turystów w polskich miastach, przybywa też pieniędzy w portfelach Polaków. W niektórych miastach widzimy więc w ostatnich latach nawet kilkusetprocentowy wzrost liczby nowo otwartych lokali restauracyjnych. W pierwszym etapie wiązało się to ze znacznym bogaceniem się właścicieli, a co za tym idzie, windowaniem cen nieruchomości, coraz wyższymi zarobkami personelu itd., ale w pewnym momencie nastąpiło przesycenie rynku i zahamowanie tego wzrostu. Zaczęto więc szukać rozwiązań problemu. Ceny wynajmu nieruchomości nie spadały. Receptą na przywrócenie rentowności miała być więc maksymalizacja zysków oraz zwiększenie indywidualnej sprzedaży. Tu rodzi się pytanie: dlaczego maksymalizacja zysków, a nie maksymalizacja sprzedaży? Dobra opinia wśród klientów czy w branży restauracyjnej to w wielu przypadkach wartość dużo większa niż nawet uważane za ważne lokalizacja, zespół czy osiągane ceny. Budowana latami, może zostać zniszczona w ciągu zaledwie kilku, kilkunastu tygodni. Lokale, które mieszczą nasze restauracje, nie są przecież z gumy – mają określoną powierzchnię, która pozwala w danym momencie obsłużyć określoną liczbę gości. Dlatego tak ważne jest, by maksymalizować sprzedaż. Wpływamy w ten sposób bezpośrednio na czas oczekiwania, a pośrednio – na jakość dań. Najlepsze restauracje w Polsce mają pełną świadomość swoich mocy przerobowych, dlatego nie powiększają liczby miejsc udostępnianych klientom w jednym czasie. Bo nie chodzi o to, żeby sprzedawać więcej, tylko żeby sprzedawać z większym zyskiem. Jakie są sposoby...