Stworzono go z myślą o food truckach, ale pokochali go restauratorzy. O Nocnym Markecie na Głównym, najnowszej streetfoodowej inicjatywie w Warszawie, opowiadają Piotr Dorak i Katarzyna Dziedzic, którzy razem z Mateuszem Kuwałem i Dagmarą Dziedzic stworzyli i napędzają to miejsce.
Miejsce
Najpierw było miejsce – opuszczone perony Dworca Głównego PKP. Już od kilku lat przymierzaliśmy się z jakąś gastroinicjatywą do tych peronów, ale trochę brak nam było na nie pomysłu. Trochę się włóczyliśmy, szukaliśmy jakichś fajnych alternatywnych miejsc w Warszawie. Dopiero podczas naszej podróży po Azji uznaliśmy, że fajnie byłoby tchnąć trochę takiego nocnego życia w Warszawie i wtedy od razu zaświeciła się lampka, że to powinno wydarzyć się właśnie tutaj. Tak też się stało.
Pomysł
Inspiracja była azjatycka, już z Birmy zaczęliśmy prace, by móc działać, żeby tu coś zrobić, jak tylko wrócimy do Warszawy. Teren może przypominać miejsca w Berlinie, bo ludzie są trochę bardziej jak w Berlinie niż w Malezji czy Bangkoku, ale jedzenie wzięliśmy z Azji, a miejsce zaaranżowaliśmy na nasze możliwości i potrzeby. Zbudowaliśmy tu namioty, postawiliśmy bar, boksy z barber shopem i ze studiem tatuażu. Dbamy o to, żeby to miejsce tętniło życiem, żeby grała tu muzyka, był dobry alkohol i miło spędzało się czas.
Wystawcy
Na początku mierzyliśmy w food trucki, ale potem okazało się, że również restauratorzy chcą wychodzić z restauracji i są gotowi troszeczkę zmieniać menu do wersji street food. Są bardzo otwarci na takie inicjatywy. Nawet nie spodziewaliśmy się aż tak pozytywnego odzewu, przede wszystkim ze strony naszych gości. Kiedy zaczęło być o nas głośno, ułatwiło nam to współpracę z lokalami, które poczuły charakter tego miejsca i nasz pomysł. Myślę, że osobom, które starają się rozwijać alternatywne pomysły na gastronomię, spodobał się ten koncept i chciały w nim...
Udostępniono 30% tekstu, dostęp do pełnej treści artykułu tylko dla prenumeratorów.
