Stół socjalny to jeden z wyrazistych trendów gastronomii w Polsce ostatnich lat. Choć ma też swoich zagorzałych przeciwników, to jednak przyjął się, o czym świadczy chociażby liczba restauracji, które przyjęły to rozwiązanie. Co stoi za sukcesem dużego stołu?
Restauracje to nie miejsce jedzenia, ale miejsce spotkań – taki sposób myślenia spotyka się coraz częściej u restauratorów, którzy zakładają nowe lokale, podążając za trendami. Wiadomo zresztą nie od dziś, że obecne pokolenie konsumentów – millenialsi – lubią być samotni w tłumie. Hotelarze przebudowują swoje lobby tak, by z poczekalni do recepcji stało się wspólną przestrzenią dla podróżnych chcących odpocząć albo popracować z komputerem. Odpowiednikiem tego trendu w gastronomii są nieformalne, otwarte knajpki, bardzo często wyposażone w duży stół – tak zwany socjalny. Jedni go kochają, inni nienawidzą. Jedni twierdzą, że doskonale wypełnia swoje funkcje, inni, że to pomysł dla samotnych świrów zagadujących innych i podpatrujących im zawartość talerza. Jednak zazwyczaj znajduje swoich zwolenników wśród klientów knajp i w związku z tym zostaje na stałe.
Serce lokalu
Do wprowadzenia stołu socjalnego do Polski przyznaje się Justyna Kosmala z Charlotte. – Podpatrzyłam ten pomysł za granicą, ale trudno mi powiedzieć gdzie. Może w San Francisco, gdzie mieszkałam, były też w Brukseli. Ale chodziło mi też o domową atmosferę, o spotkanie przy stole – mówi. Jacek Ferenc, manager restauracji Wspólny Stół w Poznaniu, przyznaje Charlotcie palmę pierwszeństwa. – Charlotte jest prekursorem idei, ale w Warszawie jest trochę inna kultura spotkań, ludzie są nieco bardziej otwarci. W Poznaniu to dopiero raczkuje – stwierdza. Wspólny Stół to restauracja prowadzona przez spółdzielnię socjalną założoną przez dwa stowarzyszenia wywodzące się z Fundacji...