Zanim my zaczniemy, nasz mózg już je. Bo kiedy gość wchodzi do restauracji – jeszcze nie rozsiadł się wygodnie, nie spojrzał w menu – jego mózg już przetwarza setki sygnałów. Światło. Kolor ścian. Głośność otoczenia. Aromat unoszący się z kuchni. Uśmiech kelnera – albo jego brak. Wszystko to tworzy pierwszy smak. Tyle że… nie na języku. Na poziomie mózgowowego „algorytmu decyzji”, który działa szybciej niż świadomość.

Mózg „je oczami”, i to dosłownie. Badania neuromarketingowe potwierdzają, że jeszcze przed pierwszym kęsem człowiek ocenia jakość dania, wartość lokalu, a nawet spodziewany smak na podstawie bodźców wizualnych i sensorycznych. To one inicjują reakcje emocjonalne, które wprost wpływają na późniejsze postrzeganie smaku, wielkości porcji i ogólnej satysfakcji z wizyty.
Z psychofizjologicznego punktu widzenia zanim podniesiesz widelec, twój mózg już zdecydował, czy jedzenie będzie smaczne i czy warto za nie zapłacić. I wcale nie chodzi tu tylko o jakość kuchni. Chodzi o to, czy wnętrze lokalu mówi: „Tu będzie wyjątkowo” czy raczej: „To będzie szybka przekąska na przeczekanie”. Tak naprawdę restauracje znają skrypty kulturowe i związane z nimi oczekiwania.

Co wpływa na całokształt doświadczenia
W praktyce restauracyjnej oznacza to jedno: projektowanie doświadczenia gościa zaczyna się dużo wcześniej niż podanie dania. Każdy element otoczenia – kolorystyka ścian, struktura menu, oświetlenie nad stołem i całościowe oświetlenie w lokalu, dźwięki w tle – staje się nieświadomym przyprawnikiem smaku. Gość nie zdaje sobie z tego sprawy, ale jego mózg tak i na tej podstawie buduje oczekiwania.
Obserwuję to zjawisko w wielu kontekstach – nie tylko w sklepach, ale też w restauracjach. Restauratorzy, którzy rozumieją ten mechanizm, zaczynają traktować wnętrze jako język. Język, który mówi: „To danie jest warte więcej”, „To doświadczenie jest luksusowe”, „Tu wrócisz, bo czułeś się dobrze”.
Talerz jako narzędzie manipulacji – rozmiar ma znaczenie
To nie przypadek, że fine diningowe restauracje, serwując często mniejsze porcje na proporcjonalnie do nich większych talerzach, z dużą ilością pustej przestrzeni. Nie chodzi o estetykę, ale o to, jak mózg interpretuje ilość, jakość i wartość – w zależności od formatu, na którym serwowane jest jedzenie. W naukach medycyny percepcyjnej, w których postrzegana wielkość obiektu zależy od jego kontekstu. W praktyce oznacza to, że ta sama porcja jedzenia będzie wyglądać:
• na większą i bardziej sycącą na małym talerzu,
• na mniejszą i mniej wartą ceny na dużym.
W restauracji ma to olbrzymie znaczenie, i to nie tylko psychologiczne, ale też ekonomiczne. Gość, który postrzega danie jako bardziej obfite, jest bardziej skłonny:
• uznać cenę za uczciwą,
• czuć się sytym po posiłku (nawet jeśli zjadł mniej),
• zapamiętać wizytę jako „dobrze wydane pieniądze”.
Oczywiście mówimy tu tylko o odczuciach i odbiorze przez mózg gościa restauracji.
Ale to nie koniec. Rozmiar talerza wpływa również na tempo jedzenia. Badania pokazują, że większe talerze np. w bufetach skłaniają gości do jedzenia szybciej i w większych ilościach, co może być korzystne w fast foodach, ale za to mniej pożądane w restauracjach typu fine dining czy slow food, gdzie chodzi o celebrację, nie pośpiech.
[...]Prenumerata RYNKU TURYSTYCZNEGO to:
- Pewność, że otrzymasz wszystkie wydania miesięcznika prosto na biurko
- Dostęp do pełnych zasobów portalu www.rynek-turystyczny.pl (w tym archiwum dostępne wyłącznie dla prenumeratorów)
- Rabat uzależniony od długości trwania prenumeraty
- Wszystkie dodatkowe raporty tylko dla prenumeratorów
- Telefonicznie w naszym Biurze Obsługi Klienta pod nr 22 333 88 20
- Korzystając z formularza zamówienia prenumeraty zamieszczonego na stronie www.sklep.pws-promedia.pl